poniedziałek, 11 sierpnia 2014

Rozdział 2

Wracając do domu próbowałam pozbierać swoje myśli, jednak bezskutecznie... Nie mogłam zrozumieć dlaczego Fabian tak bardzo nienawidził Amadeusza... Dobrze wiedziałam jaki on potrafił być wobec innych, ale to w jaki sposób ten chłopak się o nim wypowiadał było dość dziwne. Z drugiej strony zachowanie mojego brata też coraz bardziej mnie szokowało. Nigdy wcześniej się mną nie interesował. Nie pytał dokąd idę i z kim. Więc nie mogłam zrozumieć dlaczego kazał mi wracać do domu. I to jeszcze w tak bezczelny sposób... Otwierając drzwi usłyszałam krzyk Amadeusza dobiegający z salonu.
-Jak mogłaś ją tam w ogóle puścić do kurwy nędzy?!
-Przecież nic złego się nie stało. Raz dla odmiany wyszła do ludzi żeby się trochę zabawić. To chyba dobrze, prawda? -Zapytała pani Krysia bardzo opanowanym tonem.
-Źle kurwa! -Wykrzyczał mój brat, zrzucając coś szklanego na podłogę.
-Amadeusz, uspokój się! -Krzyknęłam wchodząc do salonu.
-Zostaw mnie z siostrą samych starucho. -Powiedział mój brat do pani Krysi, patrząc na nią gniewnym spojrzeniem.
-Nigdzie nie mam zamiaru wychodzić. -Odpowiedziała spokojnie, zbierając stłuczone szkło.
-Powiedziałem że masz nas zostawić SAMYCH! -Wrzasnął Amadeusz, trzęsąc się cały ze złości. Pani Krysia wstała i posłała mi pytające spojrzenie.
-W porządku, niech nas pani zostawi. -Powiedziałam uśmiechając się do niej.
-Nie słyszałaś co powiedziała?! Wyjdź stąd!
-Czy ty jesteś niepoważny?! Jakim prawem zwracasz się w ten sposób do pani Krysi?!
-To chyba ty jesteś jakaś niepoważna! -Krzyknął, podchodząc do mnie bliżej i łapiąc mnie za ramię. -Gdzie ty się szlajasz o tej porze kurwa?!
-Amadeusz uspokój się! O co ci chodzi w ogóle? Byłam z Weroniką na zwykłym ognisku... nic tam złego nie robiłam. -Odpowiedziałam, czując że do oczu napływają mi łzy. -Puść moją rękę, to boli!
-Z Weroniką? A czasami nie z tym skurwielem Fabiankiem?! -Powiedział, a ja dopiero teraz dostrzegłam jaka złość panowała w jego oczach.
-A skąd ty wiesz, że byłam z... Przemek ci powiedział, tak? Wyobraź sobie że gdyby nie twój kumpel to nigdzie nie musiałabym z Fabianem iść. -Odpowiedziałam, na co on tylko wzmocnił uścisk na moim ramieniu. -Proszę cię... puść mnie, to boli Amadeusz! -Krzyknęłam czując że po policzkach spływają mi łzy.
-Powiem ci to pierwszy i ostatni raz. Nigdy więcej nie masz prawa chociażby spojrzeć na tego chuja, zrozumiałaś?! A niech się tylko dowiem, że z nim rozmawiałaś to tego pożałujesz i ten skurwiel tak samo. Ostrzegam cię! -Powiedział przez zaciśnięte zęby i odepchnął mnie tak mocno, że upadłam na podłogę.
Dlaczego on mnie tak traktował? Dlaczego zabronił mi rozmawiać z Fabianem? Przecież to chyba dobrze, że mi pomógł stając w mojej obronie. Ale teraz przynajmniej wiedziałam, że nienawiść Fabiana do Amadeusza jest odwzajemniona. Tylko nie mogłam zrozumieć dlaczego... Przez co oni tak bardzo mogli się nie lubić?



                                                                                ***


-Fabian?!
-A co, nie widać? -Powiedziałem wchodząc do mieszkania mojego kumpla.
-Co ty tutaj robisz? -Zapytał Wojtek przecierając oczy.
-No stoję, ślepy jesteś? -Odpowiedziałem rozdrażnionym tonem.
-Spokojnie... Coś się stało?
-Nie... Chciałem ci po prostu o czymś powiedzieć... -Odparłem, siadając na fotel.
-Stary... jest środek nocy, nie mogłeś poczekać do rana?
-Najwyraźniej nie mogłem. -Powiedziałem tracąc cierpliwość.
-To co chodzi? -Zapytał mój kumpel nieco zdezorientowany.
-Byłem dzisiaj na tym ognisku. -Zacząłem mówić ale mi przerwał.
-No chyba nie przyszedłeś tutaj po to, żeby opowiadać mi jak było na ognisku...
-Przestaniesz mi przerywać do chuja?! -Zapytałem poirytowany.
-Dobra, mów. -Odparł, kładąc się na sofie.
-No i poznałem tam taką dziewczynę...
-Fabian Kościuszkowski poznał jakąś laskę, a to nowość. -Powiedział mój kumpel drwiącym tonem.
-Ale to nie była taka zwykła laska stary...
-No tylko mi nie mów że się zakochałeś, bo nie uwierzę.
-Pojebało cię? Nie zakochałem się... Po prostu pomogłem jej a później...
-Jak jej pomogłeś?
-No... szukałem Olka, bo chciałem mu coś pokazać. Nagle usłyszałem jak jakaś dziewczyna krzyczy. Zobaczyłem, że Przemek ją szarpał a ona nie miała tyle siły żeby mu się wyrwać, więc podszedłem i mu wyjebałem. Później ją stamtąd zabrałem i zaczęliśmy rozmawiać...
-No to naprawdę musiała być niezła, skoro z nią rozmawiałeś. -Powiedział rozbawionym tonem.
-Co masz na myśli? -Zapytałem zaskoczony.
-No wiesz... Zazwyczaj kiedy poznajesz jakąś laske to nie kończy się to rozmową. -Odparł, śmiejąc się.
-Nie... ona taka nie była. Już dawno nie poznałem takiej dziewczyny. Nie była taka płytka jak te wszystkie laski z naszej szkoły. Była taka... normalna. Skromna i na dodatek piękna.
-Ale?
-Ale okazało się że jest siostrą Amadeusza... -Powiedziałem zaciskając przy tym pięści.
-T-tego Amadeusza? -Zapytał Wojtek, a ten durnowaty uśmieszek zniknął z jego twarzy.
-Tak. TEGO... Ja w ogóle nie rozumiem, jak oni mogą być ze sobą w jakikolwiek sposób spokrewnieni...
-O stary... I co teraz zamierzasz zrobić?
-Nie wiem... Kurde żebyś ty ją zobaczył... albo z nią porozmawiał. No po prostu laska idealna. Ale z drugiej strony to jest jego siostra... Tyle czasu czekałem by móc się na nim jakoś zemścić...
-Czekaj bo ja się już chyba pogubiłem. A co ma jedno do drugiego? -Zapytał Wojtek całkowicie zbity z tropu.
-Pomyślałem, że może... no że mógłbym odegrać się na Amadeuszu poprzez Nadię. -Powiedziałem, sam nie do końca wierząc w to co mówię.
-No chyba cię pojebało... Przecież ONA ci nic nie zrobiła. Sam przed chwilą powiedziałeś, że jest całkiem inna niż jej brat. Że ci się spodobała. Więc co ci teraz odjebało do cholery?!
-Ale to nie ma znaczenia czy mi się spodobała, czy nie... Ona jest jego siostrą. Sam pomyśl... kiedy nadarzy się jeszcze taka okazja? Nigdy.
-Dobra... chyba jesteś jakiś śpiący bo zaczynasz gadać jakieś bzdury. Idź się połóż i pogadamy jutro w szkole. Na razie.
-Dobra, cześć. -Powiedziałem do mojego kumpla i ruszyłem z głową pełną myśli.



                                                                                ***


-Nadio... Nadio, pora wstawać. -Usłyszałam ciepły głos pani Krysi. Niechętnie podniosłam się do pozycji siedzącej na łóżku i przetarłam zaspane oczy.
-Dzień dobry pani Krysiu. -Przywitałam się z kobietą.
-W szafie masz sukienkę którą ci wczoraj kupiłam. Byłoby mi bardzo miło gdybyś ją dziś na siebie włożyła. -Powiedziała, siadając na skraj mojego łóżka i popatrzyła na mnie z troską. -Czy ty całą noc płakałaś? -Zapytała łapiąc mnie za rękę.
-Nie... nie. -Odparłam, spuszczając głowę na dół. Już sobie wyobrażałam jakie musiałam mieć podpuchnięte oczy od płaczu. Całą noc nie mogłam uspokoić się po kłótni z Amadeuszem. Ciągle myślałam o tym co mi powiedział... Dopiero około piątej udało mi się usnąć.
-Nadio, posłuchaj mnie... nie możesz brać tak wszystkiego do siebie co tylko powie ci twój brat.
-Ale jakoś tak nie umiem. -Odpowiedziałam, odrzucając na bok kołdrę i wstałam z łóżka.
-Mam zawieźć cię dzisiaj do szkoły? -Zapytała pani Krysia zmartwionym  tonem.
-Nie, nie trzeba. Dziękuję. Umówiłam się już z Weroniką. Ma tutaj być za godzinę, więc zacznę się szykować.
-Dobrze kochana. To ja pójdę ci przyszykować śniadanie. I zaparzę ci pysznej kawy, od razu poczujesz się lepiej. -Powiedziała, uśmiechając się do mnie i wyszła z pokoju.
Podeszłam do szafy i wyjęłam z niej wieszak ze strojem, który dostałam od pani Krysi i ruszyłam do łazienki. Wzięłam szybki prysznic, umyłam włosy i posmarowałam się balsamem do ciała. Założyłam na siebie sukienkę, która była po prostu śliczna. Zrobiłam delikatny makijaż i zaczęłam rozczesywać swoje długie włosy. Następnie je wysuszyłam i pozwoliłam im opaść swobodnie na plecy. Poperfumowałam się i wróciłam do pokoju. Założyłam czarne, zwykłe baleriny, wzięłam torebkę i zeszłam na dół na śniadanie. Wchodząc do kuchni zobaczyłam w niej mojego brata. Nie miałam najmniejszej chęci na jakąkolwiek rozmowę z nim.
-Nadia, nareszcie. Siadaj, naleśniki stygną. -Powiedziała pani Krysia wskazując ręką na talerz.
-Ym, bardzo panią przepraszam ale jakoś nie mam ochoty nic jeść. Napiję się tylko trochę kawy i wychodzę.
-Gdzieś ci się spieszy siostrzyczko? Albo może do kogoś, co? -Zapytał Amadeusz patrząc na mnie przenikliwym wzrokiem.
-Nigdzie mi się nie spieszy. Po prostu denerwuję się nową szkołą, to chyba normalne. -Odpowiedziałam nawet na niego nie patrząc.
-Nie masz się czym martwić Nadio. Pójdzie ci świetnie, zobaczysz. -Odezwała się pani Krysia podchodząc do mnie bliżej.
-Dziękuję za wiarę. I za sukienkę. Jest piękna. -Powiedziałam, przytulając się do niej. Nagle usłyszałam dzwonek do drzwi. -To pewnie Weronika, więc ja już pójdę. -Powiedziałam i ruszyłam w ich stronę.
-Hej Nadia. -Powiedziała, całując mnie w policzek.
-Hej. Co tam? -Zapytałam.
-To lepiej ty mi powiedz co tam!  -Odpowiedziała prawie krzycząc. -Jak wczoraj było?
-Ym, ja chyba nie wiem o czym ty mówisz. -Powiedziałam całkowicie zdezorientowana.
-Byłaś gdzieś z Fabianem Kościuszkowskim! Dziewczyno, jak to nie wiesz o czym ja mówię?
-A skąd ty o tym wiesz? -Zapytałam całkowicie zaskoczona.
-Byłam się przejść z twoim bratem, kiedy zadzwonił do niego Przemek i mu o tym powiedział. -Odpowiedziała bezbarwnym tonem. -No ale powiedz mi w końcu jak było!
-No... fajnie. -Powiedziałam nieco speszona.
-Fajnie? I tylko tyle? -Zapytała nie dowierzając. -Czy ty naprawdę nie wiesz z kim wczoraj byłaś?
-No wiem... byłam z Fabianem. Ty go znasz? -Zapytałam, starając się żeby ton mojego głosu nie zdradzał żadnych emocji.
-Nadia, a kto go nie zna?
-Y, no nie wiem. Ja go nie znałam. -Powiedziałam, na co ona wytrzeszczyła oczy.
-Ten chłopak jest tak samo popularny w naszym mieście jak twój brat. Leci na niego masa lasek i w ogóle. Jeździ na motorze, bierze udział w tych wyścigach co Amadeusz. Naprawdę nigdy wcześniej nic o nim nie słyszałaś?
-Naprawdę. -Odparłam nieco zdziwiona tym co właśnie powiedziała mi moja przyjaciółka.
-A jak to się w ogóle stało, że zaczęliście rozmawiać? -Zapytała z zaciekawieniem.
-No... wczoraj, kiedy zniknęłaś, rozmawiałam przez chwilę z tym Antkiem... no wiesz, przyjacielem twojego kuzyna. Później poszłam się czegoś napić i tam zaczepił mnie Przemek. Złapał mnie za rękę i nie chciał puścić. Zaczęłam mu się wyrywać ale to mi nic nie dało. No i nagle pojawił się Fabian. Uderzył Sawickiego, a ten od razu się wywrócił. To było okropne...
-I?-Zapytała uśmiechając się głupio.
-No i nic... Fabian zapytał czy chcę stamtąd iść, więc odpowiedziałam że tak. Przez jakieś dwie godziny siedzieliśmy i rozmawialiśmy o różnych rzeczach. A później Amadeusz napisał mi sms'a, że muszę wracać, więc wróciłam. -Powiedziałam... Na samo wspomnienie o moim bracie robiło mi się okropnie przykro.
-No tak... Bo Amadeusz chyba nie przepada za tym całym Fabianem. -Powiedziała Weronika patrząc na mnie niepewnie. -Wczoraj po tym telefonie od Przemka wpadł w jakąś furię.
-Oni obydwaj za sobą nie przepadają. I nie mam pojęcia dlaczego. Wczoraj jak wróciłam do domu mój brat zrobił mi okropną awanturę. Powiedział że nie mam prawa zadawać się z Fabianem, bo jak się dowie że ze sobą rozmawiamy to oboje tego pożałujemy. Jeszcze nigdy nie widziałam go tak rozwścieczonego jak wczoraj...
-No ale chyba się go nie posłuchasz, nie?
-Ale z czym? -Zapytałam i zwolniłam krok, bo byłyśmy już prawie pod szkołą.
-No... chyba nie zamierzasz przestać teraz z nim rozmawiać, prawda?
-Zamierzam... Naprawdę, mam dość tych ciągłych kłótni ze strony Amadeusza. Poza tym, Fabian pewnie nawet nie pamięta że rozmawiał z kimś takim jak ja. -Powiedziałam wbrew samej sobie. Wcale nie chciałam żeby tak było...
-To chyba będziesz musiała złamać swoje postanowienie. -Odparła z wielkim uśmiechem na ustach.
-Dlaczego? -Zapytałam zdziwiona.
-Bo Fabian właśnie idzie w naszą stronę...



                                                                                ***


Tej nocy w ogóle nie mogłem spać. Ciągle myślałem o rozmowie z Wojtkiem... Nie mogłem sobie nic poukładać... Z jednej strony niczego nigdy tak nie pragnąłem jak teraz poznania Nadii. Ta dziewczyna miała w sobie coś takiego, że chyba każdy zdrowy na umyśle chłopak zwróciłby na nią uwagę. Ale już nawet nie chodziło mi o jej wygląd. Może jej nie znałem, ale po rozmowie z nią wiedziałem, że zupełnie różniła się od innych dziewczyn. Była miła, skromna... a to naprawdę rzadkość. Wystarczyło że zrobiłem jakiś mały gest w jej stronę a ona tak zajebiście się peszyła... I miała w sobie coś tak tajemniczego... Ale z drugiej strony na niczym mi tak nie zależało jak na zemszczeniu się na Amadeuszu... Tyle czasu na to czekałem... No i Nadia świetnie by się do tego nadawała... Nic by go nie mogło tak dotknąć, jak cierpienie własnej siostry... Tylko nie byłem pewny czy umiałbym ją skrzywdzić... Promienie ciepłego słońca powoli wpadały przez otwarte okno do mojego pokoju. Z tęgą miną wstałem z łóżka i udałem się do łazienki. Starałem nie rozglądać się po moim pokoju... To mogłoby jeszcze bardziej zepsuć mi humor. Nawet nie pamiętam kiedy ostatni raz tutaj sprzątałem. Umyłem zęby, jednak patrząc w swoje odbicie miałem przed oczami papierosa. Prostokątne pudełeczko zaczęło mnie wzywać.  Wróciłem więc do tego syfu  i wyjąłem fajki z kieszeni moich spodni. Uśmiechnąłem się wkładając papierosa do ust. Zaciągnąłem się czując jak nikotyna rozchodzi się po moim ciele... Dokładnie tego mi brakowało. Teraz spokojnie mogłem pójść wziąć prysznic i wyszykować się. Kiedy się ubrałem zszedłem na dół na śniadanie. Jednak otwierając lodówkę cały apetyt mi minął. Usiadłem więc na krześle i czekałem na mojego kumpla. Nagle zobaczyłem mojego brata schodzącego z góry.
-Siema młody. Co tam? -Zapytał ledwo żywy.
-O. Widzę, że impreza się wczoraj udała co? -Odparłem rozbawiony jego wyglądem.
-Udała. -Odpowiedział śmiejąc się przy tym. -Chcesz kawy?
-Nie, dzięki. Zaraz wychodzę.
-No tak, dzisiaj szkoła. Cieszysz się co? -Zakpił.
-Ta, w chuj. Dobra idę po motor, bo Wojtek pewnie zaraz będzie. Jak wrócę to opowiesz mi jak było z tą laską z którą się wczoraj urwałeś. -Powiedziałem wysyłając mu znaczące spojrzenie i wyszedłem z domu. Ku mojemu zdziwieniu kumpel już na mnie czekał...
-A gdzie masz motor? -Zapytałem zdziwiony.
-W domu. Pomyślałem, że lepiej będzie jak się przejdziemy. -Powiedział bezbarwnym tonem.
-Dlaczego? -Zapytałem, chodź dobrze wiedziałem o co mu chodziło.
-Nie udawaj że nie wiesz. Chyba musimy pogadać nie?
-Ale tu nie ma o czym gadać Wojtek.
-Jak to nie ma o czym gadać stary?! Chcesz zranić jakąś dziewczynę, tylko dlatego, że jest siostrą tego idioty.
-I tak mnie nie zrozumiesz...
-No nie zrozumiem cię. Przecież sam mi powiedziałeś że ona ci się podoba, więc co ty odpierdalasz Fabian? Ta nienawiść cię zaślepia, nie widzisz tego?!
-Nie, bo jestem zaślepiony... Daj spokój, naprawdę... -Powiedziałem ciesząc się, że jesteśmy coraz bliżej szkoły. Dobrze wiedziałem, że Wojtek tak łatwo mi tego nie odpuści.
-To ty daj spokój... nie uważasz że samo to, że zacząłbyś się z nią spotykać mogłoby nieźle wkurzyć Amadeusza? Nie musisz jej ranić, żeby się na nim odegrać.
-Proszę cię... skończmy ten temat dobra? -Powiedziałem zrezygnowanym tonem.
-Jak chcesz... ale przemyśl sobie to jeszcze.
Resztę drogi przeszliśmy w kompletnej ciszy. Wojtek nie zaczął więcej tego tematu za co byłem mu ogromnie wdzięczny. Już wystarczająco sam dużo o tym wszystkim myślałem, a on swoim gadaniem wcale mi nie pomagał. Tak jak sam powiedział i tak mnie nie zrozumie... Kiedy znaleźliśmy się pod szkołą było już tutaj pełno ludzi. Podeszliśmy do naszych kumpli żeby się z nimi przywitać i wtedy ją zobaczyłem... Stała i rozmawiała z jakąś blondynką. Wyglądała jeszcze lepiej niż wczoraj. Miała na sobie czarną sukienkę, która świetnie podkreślała jej figurę. Jej długie włosy znowu były rozpuszczone. Nie wiem dlaczego ale poczułem ogromną ochotę by móc ich dotknąć.. Musiałem się ogarnąć. Nie mogłem o niej myśleć w ten sposób... Ona jest mi potrzebna tylko do odegrania się na tym debilu.
-Tam stoi Nadia. Podejdziesz ze mną do niej? -Zapytałem Wojtka na co pokiwał twierdząco głową. No to przedstawienie czas zacząć...



                                                                                ***


-Hej Nadia. -Powiedział łagodnym głosem Fabian, podchodząc do mnie i do Weroniki.
-O, hej. -Odpowiedziałam zaskoczona.
-Będziesz chodzić tutaj do szkoły? -Zapytał uśmiechając się przy tym.
-Ym, tak. -Odpowiedziałam niepewnie.
-No to świetnie, będziemy mogli się częściej widywać. -Powiedział i posłał mi ten sam czarujący uśmiech, co wczoraj wieczorem na pomoście. Pomimo tego że mój żołądek był pusty, poczułam jakby wszystko mi się w nim przewróciło do góry nogami.
-Yhym... może byś mnie przedstawiła? -Zapytała Weronika. Całkiem zapomniałam o tym że była ze mną.
-Jasne. Weronika, to jest Fabian. -Odparłam, a on podał jej swoją rękę. -A to jest...
-Jestem Wojtek. -Powiedział chłopak który podszedł do nas z Fabianem. -Miło mi was poznać. -Dodał uśmiechając się. Miałam wrażenie że ten uśmiech był bardziej wymuszony niż spontaniczny.
-Skoro się już poznaliśmy, to może wyskoczymy gdzieś razem po rozpoczęciu, co? -Zapytał entuzjastycznie Fabian, nie spuszczając ze mnie wzroku.
-Pewnie, to świetny pomysł. -Odpowiedziała Weronika.
-Ym tak, to świetny pomysł, ale może innym razem, co? -Powiedziałam, czując że zaczyna ogarniać mnie panika. Miałam ochotę zamordować moją przyjaciółkę.
-Jasne, nie ma sprawy. -Odparł Wojtek, najwyraźniej nie zadowolony z tego pomysłu tak samo jak ja.
Popatrzyłam na Fabiana i poczułam dziwny paraliż przeszywający moje ciało. Przybliżył się do mnie o krok i powoli schylił się ku mnie. Musnął delikatnie moją dłoń i szepnął mi do ucha:
-Wiem że chodzi o Amadeusza. Dzisiaj wieczorem będę czekać na ciebie na pomoście. Mam nadzieję że przyjdziesz. -Powiedział i spojrzał na mnie swoimi dużymi, niebieskimi oczami. Poczułam kolejne ukłucie w żołądku i spuściłam wzrok czując że pieką mnie policzki. Przecież ja się nigdy nie rumieniłam... -To my już pójdziemy. Miło było cię poznać. -Zwrócił się do Weroniki i wraz z Wojtkiem odeszli.
-Co to było?! Co on ci powiedział? -Zapytała podekscytowana.
-Że dzisiaj wieczorem będzie na mnie czekać tam gdzie wczoraj rozmawialiśmy i że ma nadzieję że przyjdę. -Powiedziałam nadal czując purpurę na policzkach.
-No nie żartuj! Ale super!
-Weronika, ciszej. Ludzie się na nas patrzą.
-No to nich się patrzą. Pójdziesz prawda?
-N-nie wiem...
-Nie żartuj sobie. Oczywiście że pójdziesz. -Powiedziała z ogromnym uśmiechem na ustach. Wolałam nie zaprzeczać, bo i tak pewnie postawiła by na swoim. Poczułam na sobie czyjeś spojrzenie, więc odwróciłam głowę. Jakaś dziewczyna o blond włosach przyglądała mi się badawczo. Nigdy wcześniej jej nie widziałam, więc nie rozumiałam o co mogło jej chodzić.
-Zaraz po rozpoczęciu pójdziemy do ciebie. Obejrzymy jakiś film, a później pomogę ci się wyszykować i w ogóle. -Odparła Weronika.
-Jasne... -Odpowiedziałam zrezygnowanym tonem. Nawet nie chciałam myśleć co by się stało, gdyby mój brat się o tym dowiedział.



                                                                                 ***


Idąc w stronę mojego kochanego jeziorka, głowa pękała mi od myśli. Dobrze dzisiaj widziałem, że ten idiota musiał zabronić jej ze mną rozmawiać. Jak tylko usłyszała że mielibyśmy gdzieś razem wyjść, zrobiła okropnie wystraszoną minę. Dlatego nie wiedziałem czy dzisiaj tam przyjdzie. A wbrew temu co zamierzałem zrobić, zależało mi na tym żeby tam była. Żebym mógł z nią znowu porozmawiać... Kiedy wyszedłem z lasku i stanąłem w pewnej odległości od pomostu dostrzegłem długowłosą dziewczynę wrzucającą kamyki do jeziora. Ona już tam na mnie czekała...

czwartek, 31 lipca 2014

Rozdział 1

-Ile razy mam ci powtarzać, że nie masz prawa ich chociażby dotykać do cholery?!
Świetnie. Mój kochany braciszek znowu awanturuje się od samego rana... jakby kłótnia z wczoraj była dla niego niewystarczająca. 
-Bardzo cię przepraszam... musiałam je gdzieś przełożyć kiedy wczoraj sprzątałam. -Odpowiedziała mu przerażonym tonem pani Krysia, nasza gosposia, która mieszkała i zajmowała się nami odkąd tylko pamiętam. Zawsze była dla nas jak druga mama. Niestety mój brat w ogóle jej nie szanował... jak nikogo zresztą. 
-Gówno mnie to interesuje starucho! Masz mi je znaleźć i to w tej chwili!
-Amadeusz! -Zawołał mój tato. -Jak ty się zwracasz do pani Krysi?!

-Tak jak na to zasługuje! Znowu zgubiła moje kluczyki, chociaż milion razy jej powtarzałem, że nie ma prawa ich ruszać!
-To nie pani Krysia zgubiła twoje kluczyki synu. -Powiedział mój tato łagodnym tonem. -To ja je zabrałem. 

-Co?!
-Właśnie to. Przypomnę ci, bo pewnie nie pamiętasz... Dwa dni temu odebrałem cię z komisariatu, bo brałeś udział w nielegalnych wyścigach. Wczoraj wróciłeś w okropnym stanie do domu, zacząłeś kłócić się z siostrą, a gdyby tego było mało, podniosłeś na nią rękę. Za dużo sobie ostatnimi czasy pozwalasz. -Powiedział mój tato bardzo surowym tonem. -Ciesz się, że skończyło się TYLKO na zabraniu kluczyków do twojego motoru. 

-Chyba sobie żartujesz! Nie możesz mi ich zabrać! -Odpowiedział mój brat rozwścieczonym tonem.
-Mogę. I zrobiłem to. 

-Zajebiście! -Krzyknął Amadeusz tak głośno, że pewnie cała ulica stanęła już na nogi i wyszedł z domu trzaskając drzwiami. 
Miałam już go dość. Parę miesięcy temu kiedy zmienił towarzystwo stał się zupełnie inną osobą. Zrobił się bardzo arogancki wobec wszystkich. Ciągle tylko imprezował i wracał do domu ledwo żywy, awanturując się z każdym po kolei. Prawie całe dnie spędzał ze swoimi kumplami jeżdżąc na motorach. Zaczął brać udział w nielegalnych wyścigach. Ale wczoraj przeszedł samego siebie. Podniósł na mnie rękę... wszystkiego mogłabym się już po nim spodziewać, ale na pewno nie tego... Wyjrzałam przez okno i zobaczyłam jak Amadeusz idzie do swojego przyjaciela -Przemka- który mieszkał dwa domy dalej niż my. Świetnie... już sobie wyobrażam co będzie się działo, kiedy od niego wróci...Odeszłam od okna, wyszłam z pokoju i powędrowałam na dół, w stronę kuchni, żeby przywitać się z tatą i panią Krysią.
-Dzień dobry. -Podeszłam do taty i pocałowałam go w policzek.
-O, witaj córciu. Już wstałaś? Ostatni dzień wakacji a ty już na nogach?
-Trudno jest spać, kiedy Amadeusz od rana wrzeszczy.
-No tak... -Odpowiedział mój tato. -A masz jakieś plany na dzisiaj?
-Nie, jeszcze nie. Może później wyskoczę gdzieś z Weroniką.
-Tak idźcie gdzieś, jest taka ładna pogoda, szkoda siedzieć w domu.

-A właśnie, zapomniałam panu wcześniej powiedzieć. -Odezwała się nagle pani Krysia. -Dzwoniła pańska żona. Powiedziała, że parę spotkań zostało przesuniętych na przyszły tydzień, więc wróci dopiero w piątek.
-Hm, a może nawet to dobrze. -Powiedział mój tato. -W tym tygodniu mam tylko dwie rozprawy, więc je przełożę, zamknę kancelarię i pojadę do niej do Warszawy. Nadio? -Zwrócił się do mnie. -Nie będzie ci to przeszkadzać?
-Nie, pewnie że nie.
-Pani Krysiu, będzie miała pani oko na Amadeusza? 

-Oczywiście.
-No dobrze, to ja idę się spakować. Pa córciu, bo nie wiem czy jeszcze później się zobaczymy no i powodzenia jutro w nowej szkole!
-Pa tato. -Powiedziałam i przytuliłam go.
-Dobrze Nadio. -Powiedziała pani Krysia. -Co chciałabyś zjeść na śniadanie?
-Sałatkę owocową. -Odpowiedziałam.
-Dobrze, zaraz ją przygotuję. A jak twoje oko? Nie masz śladu od uderzenia?
-Mam małego siniaka, ale da się go przypudrować.
-No to się cieszę. Wiesz, że twój brat to dobry chłopak i na pewno nie chciał zrobić ci krzywdy, prawda?
-Oj tak, z pewnością. -Odpowiedziałam ironicznym tonem. -Dobrze pani wie, że nie lubię niczego rozpamiętywać, nie jestem mściwa ani nic z tych rzeczy, ale wczoraj przesadził. Jestem jego siostrą, a nie kolejną dziewczyną do kolekcji, którą może traktować jak rzecz. -Pani Krysia chciała coś odpowiedzieć, ale na szczęście zadzwonił telefon, więc od razu pobiegłam żeby go odebrać bo nie miałam ochoty na rozmowę o moim bracie.

-Halo?
-Nadia? -Usłyszałam głos Weroniki, mojej przyjaciółki.
-Tak, to ja. Co tam? -Zapytałam.
-Dzisiaj o 20 jest ognisko, z okazji końca wakacji. Idziemy, prawda?
-Ym... a nie mogłybyśmy jakoś inaczej spędzić tego ostatniego dnia wakacji? Dobrze wiesz, jak jest na takich ogniskach. Wszyscy przychodzą tam głównie po to, żeby się napić.
-Oj daj spokój. Będzie fajnie, zobaczysz. Przyjdzie masa ludzi, poznamy kogoś i w ogóle.
-No nie wiem...
-Oj no proszę cię, zależy mi na tym.
-Dobra. -Powiedziałam niechętnie. -To o której po mnie przyjdziesz?
-Będę po 19. Dziękuję!!! -Wrzasnęła mi do słuchawki.
-W porządku. To do potem. -Odpowiedziałam i rozłączyłam się. Świetnie... Nie lubiłam takich rzeczy. Amadeusz nie raz robił imprezę w domu i dobrze wiedziałam co tam się działo. Wolałam spędzać wolny czas w o wiele spokojniejszy sposób. Ale Weronika zawsze robiła dla mnie wszystko o co ją poprosiłam, więc ja też mogę się raz dla niej poświęcić...
-Czyżbym się przesłyszała, czy wybierasz się na imprezę Nadio? -Zapytała mnie pani Krysia z wielkim uśmiechem na ustach.
-Nie na imprezę, tylko ognisko. Ktoś je zorganizował z okazji końca wakacji. -Odpowiedziałam.
-Oj dobrze, dobrze, zwał jak zwał. O której się zaczyna?
-O 20. Idę wziąć prysznic i zaraz zejdę na śniadanie. -Powiedziałam i pobiegłam schodami na górę.



                                                                             ***

 Ugh... dlaczego on mnie tak wcześnie budzi?! No... może nie aż tak wcześnie, ale bez przesady...Halo? To mój ostatni dzień wakacji... Od której można siedzieć w garażu?! Przecież jest ledwo po dwunastej, a on robi hałas co najmniej na szesnastą. Pajac. Ale co ja mogę zrobić, w końcu mieszkam pod jego dachem. To jego dom i może robić co chce. Ale o pół tonu ciszej nikomu by nie zaszkodziło... Po wczorajszej imprezie pęka mi głowa. Ale muszę przyznać że się działo. Niezłe dziewczyny wyrwałem. Fakt że były puste no i kompletnie zalane, ale zgodziły się na wszystko. Oczywiście później ten szmaciarz musiał mi wszystko zepsuć. Nienawidzę gnoja... Kiedyś tak obiję mu te jego mordę, że się chłoptaś nie pozbiera. A okazja może zdarzyć się nawet dziś wieczorem. Ktoś zorganizował "ognisko z okazji końca wakacji". Kompletny idiotyzm... Kto normalny oblewa koniec wakacji?!  Ale w sumie każda okazja do picia jest dobra. Jeszcze za hajs tych frajerów, haha. No i zadbam o to, żeby każda laseczka była moja. Oj tak, rozkręcę to ognisko.
-Fabian, chodź tutaj na chwilę! -Zawołał Olek. Wiedziałem że długo beze mnie nie wytrzyma. Cóż... trzeba zejść na dół i pomóc starszemu braciszkowi. Swoją drogą ciekawe co znowu naprawia. Mam nadzieję że nie ruszył mojego cuda bo chyba dostanę szału...
-Co tam stary? -Zapytałem go. Nieźle się dziś odstawił. Może gdzieś się wybiera.
-O, hej. Jadę na to wasze ognisko, bo Czarek mnie zaprosił. Zabierasz się z nami? -Większość osób pewnie by narzekała że ich starszy brat jedzie z nimi na imprezę, ale nie ja. Przynajmniej będzie mnie miał kto zabrać z powrotem do domu. Poza tym mamy sporo wspólnych znajomych. W sumie to dlatego że oboje mamy bardzo dużo wspólnego z motoryzacją w tym mieście.
-Nie, dzięki. Przejdę się, ale wiesz, że będziesz mnie musiał stamtąd odholować? Wojtek wraca z wakacji dopiero dziś w nocy, także przejmiesz dzisiaj jego obowiązki, co? -Zapytałem śmiejąc się.
-Hahaha... Zdziwiłbym się gdyby było inaczej. Ale przed pierwszą nie mam zamiaru wracać do domu, więc kontroluj się młody. -Powiedział rozbawionym tonem.
-Jasne, jasne. Pewnie po trzech godzinach będziesz chciał wracać, więc co ty mi tu o pięciu mówisz.
-Młody, będziesz brał udział w najbliższym wyścigu? -Zapytał grzebiąc coś w masce swojego samochodu.
-Nie wiem, a dlaczego pytasz? -Odpowiedziałem zdziwionym tonem. Nigdy wcześniej mnie o to nie pytał, bo przecież zawsze biorę udział w wyścigach.
-Słyszałem, że kumple Amadeusza trochę podrasowali jego motor i tak pomyślałem że może...
-Co?! -Wykrztusiłem. -Jak to podrasowali?!
-No dodali mu tu i ówdzie, głombie. Dlatego myślałem nad tym, żeby trochę popracować przy twojej maszynie.
-Kiedy jest kolejny wyścig?
-Wyścig jest za tydzień, w piątek o 22, tam gdzie zawsze. -Powiedział Olek bardzo spokojnie. Jak on kurwa mógł być spokojny?! Przecież wyścig jest zaraz, a jak on bierze się za robienie czegokolwiek to końca nie widać. A ja nie mogłem przegrać drugi raz z rzędu z tym pajacem... Po prostu nie mogłem i on dobrze o tym wiedział.
-Zdążysz do tego czasu zrobić coś z moim motorem?
-Spokojnie. W brata nie wierzysz? Będzie gotowy do środy, więc będziemy mieć czas żeby go sprawdzić i w razie czego coś poprawić.
-Dzięki stary, nie wiem co bym bez ciebie zrobił.
-Aj tam. Muszę się już zbierać żeby zajrzeć do jeepa Czarka, bo znowu coś mu w nim poszło.
-Znowu? Coś słaby z ciebie mechanik, że nie możesz sobie z nim poradzić. -Powiedziałem i posłałem mu szyderczy uśmieszek.
-Śmiej się, śmiej. Do wieczora młody. -Powiedział i tyle go widziałem. Kurwa znowu zwalił mi coś na głowę i się zmył. Niby jest starszy, a czasami czuję się jakbym górował nad nim rozumem. Oczywiście nigdy go nie pobiję w grzebaniu w maszynach. Jest najlepszym mechanikiem w całym mieście. Właśnie dlatego cieszę się, że go mam. Dość często zdarza mi się popsuć motor, a on od ręki to naprawi. Ale czasami jak z czymś wypali to szkoda gadać... Tak jak przed chwilą.  Nie wątpię, że odjebie coś wykurwistego z moim cackiem, ale nie mam pojęcia co ten skurwiel wymyślił... Co jeżeli jego maszyna okaże się lepsza? Ooo nie... Nie dam temu patałachowi znowu wygrać. Nie będzie miał znowu tej satysfakcji... Dobra pójdę jeszcze się kimnąć, bo coś czuję, że dzisiaj w nocy nie pośpię. 


                                                                             ***

 Zaraz po śniadaniu pomogłam pani Krysi w sprzątaniu i przygotowaniu obiadu. Pojechałam do miasta kupić rzeczy potrzebne mi do lekcji rysunku, na który w końcu zdecydowałam się zapisać i przy okazji odebrałam zamówione książki z księgarni. Później wróciłam do domu i ku mojemu zdziwieniu zostałam w nim mojego brata. Siedział przy stole w jadalni i jadł obiad z panią Krysią. Nie wiedziałam co bardziej mnie zdziwiło. Czy to, że w południe był w domu na dodatek w tak dobrym nastroju, czy to, że jadł z panią Krysią obiad i rozmawiał z nią jakby nigdy nic.
-Ym, dzień dobry. -Powiedziałam niepewnie, wchodząc do jadalni.
-O Nadia, jesteś głodna? -Zapytała mnie pani Krysia.
-Nie, dziękuję, jadłam w mieście.
-Co tam siostrzyczko? -Zapytał mnie Amadeusz.
-Od kiedy to cię niby interesuje, co? -Zapytałam go z lekkim wyrzutem.
-Oj, daj spokój. Dobrze wiesz, że wczoraj trochę nad sobą nie panowałem.
-Jasne, to świetny powód do tego, żeby mnie bić.
-Nadio. -Powiedziała pani Krysia przerywając nam wymianę zdań i wstała od stołu. -Muszę wyjść, pewnie jak wrócę to ciebie już nie będzie, więc uważaj na siebie, proszę cię.
-Spokojnie, dam sobie radę. -Odpowiedziałam i uśmiechnęłam się do niej.
-Gdzieś się wybierasz, malutka? -Zapytał mnie brat z szyderczym uśmieszkiem na twarzy. -W tym samym momencie ktoś wszedł do domu. Był to Przemek, najlepszy przyjaciel Amadeusza.
-Zrobione stary! -Krzyknął do mojego brata.
-Zajebiście! Daj mi chwilę, przebiorę się tylko i jedziemy. -Powiedział Amadeusz i pobiegł na górę.
-Dokąd jedziecie? -Zapytałam Przemka, a on chyba dopiero teraz zdał sobie sprawę z tego, że nie został w jadalni sam.
-O... Nadia. Kurde... chyba dawno cię nie widziałem... ale z ciebie... laska. -Powiedział i zaczął świdrować mnie wzrokiem. Trochę mnie to zirytowało a zarazem speszyło.
-Tak... więc dokąd jedziecie?
-Pierw przejechać się na motorach, a później na jakąś imprezę pewnie. Może chcesz pojechać z nami? Zabiorę cię ze sobą. To jak? -Zapytał i przybliżył się do mnie o klika kroków. Puściłam jednak jego pytanie mimo uszu.
-Przecież Amadeusz nie ma kluczyków do swojego motoru, więc jak ma zamiar jechać? 
-No... pogrzebałem w nim trochę i da radę bez kluczyków.
-Chyba sobie żartujesz...
-Nie, on nie żartuje siostrzyczko. -Powiedział do mnie brat, schodząc ze schodów ubawiony jak nigdy. -A ty idioto nie śliń się do mojej siostry bo niedobrze mi się robi jak na ciebie patrzę... Idziemy. -Dodał i poszedł w stronę drzwi. Już wiedziałam, dlaczego tak bardzo poprawił mu się humor...
-To pa Nadia. -Powiedział Przemek i pościł mi oczko w taki sposób, że zrobiło mi się niedobrze.
Poszłam do salonu i zaczęłam czytać jedną z książek którą dziś kupiłam, ale chwilę później przyszła Weronika.
-Hej Nadia. -Powiedziała, pocałowała mnie w policzek i usiadła obok mnie. -Co tam?
-A w sumie to nic. A co tam u ciebie? Jak ci minął dzień? 
-Dobrze. Byłam na zakupach z rodzicami i takie tam. Nie ma twojego brata? -Zapytała.
-Nie, nie ma go. A dlaczego pytasz?
-Po prostu. -Odpowiedziała i odwróciła wzrok. Było to dość dziwne, bo ostatnio pytała o niego coraz częściej. -Dobra, idź się szykuj bo jest już kwadrans po 19 a nie chcę się spóźnić.
-W porządku, to daj mi 10 minut. -Powiedziałam i poszłam w stronę mojego pokoju. Ubrałam krótkie spodenki z wysokim stanem, włożyłam do nich białą koszulkę i założyłam czarne trampki. Rozpuściłam koka i pozwoliłam moim długim, pofalowanym włosom opaść na plecy. Poszłam do łazienki, przejechałam tuszem po rzęsach, przypudrowałam trochę siniaka pod okiem i poperfumowałam się. Wróciłam do pokoju po torebkę i zeszłam na dół.
-No, już zapomniałam jak wyglądasz w rozpuszczonych włosach. -Powiedziała Weronika z uśmiechem. Idziemy?
-Tak. -Odpowiedziałam i wyszłyśmy z domu. -Tak w ogóle to gdzie jest to ognisko?
-W tym lasku, zaraz za twoim osiedlem. 


                                                                             ***

 Jasna cholera! Już 19! Takie szczęście mogę mieć tylko ja. Zaspałem kurwa! Szkoda że nie wiem co to jest budzik...  Dobra trzeba się ogarnąć. Szybki prysznic. Tak, to jest mi teraz najbardziej potrzebne. Czyste bokserki, czarne rurki i czarna koszulka. Wszystko? Wszytko. Teraz kierunek- łazienka. Tego mi brakowało. Zimna woda każdego obudzi. Szczególnie że zasnąłem myśląc o tym chuju... Ja nie wiem co się będzie działo na tym całym ognisku jeżeli on też tam będzie. Na samą myśl o nim szlag mnie trafia, a co dopiero jak go zobaczę. Jedyne miejsce gdzie... no, powiedzmy że akceptuję, to tor. Tak, tam zawsze mam nad nim przewagę, dlatego nie rozumiem co się ze mną stało na ostatnim wyścigu...  Nie no jeżeli on tam dziś będzie to przecież ja go rozkurwię. Nic innego dzisiaj nie robię tylko ciągle o nim myślę... Całkiem szybko się ogarnąłem, dopiero 19.20, ale chyba już czas wychodzić. Może jeszcze zajdę po drodze do jakiegoś monopolowego bo fajki mi się skończyły, a już nie pamiętam kiedy ostatni raz chciało mi się tak palić.

                                                                              ***

Szłyśmy jakiś czas w kompletnej ciszy. Żadna z nas nie odzywała się nawet słowem. Dobrze wiedziałam, że Weronika zbiera się do tego, żeby coś mi powiedzieć dlatego czekałam. Im bliżej lasku byłyśmy, tym coraz większa panika mnie ogarniała. Nigdy nie byłam na... imprezie tego typu. Na żadnej imprezie nigdy nie byłam. Nawet nie będę wiedzieć jak mam się tam zachowywać... Z imprez które robił mój brat w domu, zapamiętałam tylko wielki bałagan i pełno ludzi którzy nie mieli siły iść o własnych nogach... To z pewnością nie było dla mnie. Nagle odezwała się Weronika.
-Bo ten. Chciałabym ci coś powiedzieć. Ale bardzo cię proszę, nie denerwuj się na mnie i daj mi powiedzieć wszystko od początku do końca. -Powiedziała nawet na mnie nie patrząc. Miałam dziwne wrażenie, że chodzi jej o Amadeusza i o dziwo nie pomyliłam się... -No więc... -Zaczęła ale jakoś nie mogła dokończyć.
-No powiesz mi o co chodzi czy nie? -Zapytałam rozdrażnionym tonem.
-Ale błagam cię... nie denerwuj się na mnie... Chodzi o to... że podoba mi się twój brat... -Powiedziała i zerknęła na mnie kątem oka. Mogłam się tego spodziewać... ostatnio ciągle mnie o niego pytała, kiedy mijała go u mnie w domu zachowywała się dość dziwnie... Jednak mimo wszystko nie umiałam ukryć tego jak bardzo mnie zdziwiła a zarazem zmartwiła...
-Wero... -Zaczęłam do niej mówić ale nie dała mi dokończyć.
-Miałaś mi nie przerywać pamiętasz? -Powiedziała szorstkim tonem. -Bo nie powiedziałam ci jeszcze wszystkiego.... Chciałam iść dzisiaj tak bardzo na to ognisko... bo wiedziałam, że on też tam będzie...
-Co?! -Wykrzyczałam, nawet tego nie kontrolując.
-No przepraszam cię no... -Powiedziała skruszonym tonem. -Ale wiedziałam, że gdybym ci o tym powiedziała to nigdy byś się nie zgodziła pójść...
-I dobrze myślałaś. Weronika posłuchaj mnie... Naprawdę rozumiem cię, że ktoś ci się spodobał i w ogóle. Gdyby to był ktoś inny to cieszyłabym się z całego serca... ale mój brat? Czy ty naprawdę nie wiesz jaki on jest? Przecież on jest zadufanym w sobie chłopczykiem, któremu zależy tylko na imprezach i zaliczaniu lasek...
-No ja wiem... ale on nigdy nie spotkał nikogo takiego na kim by mu zależało... może mógłby się zmienić. -Powiedziała niepewnie a ja popatrzyłam na nią z niedowierzaniem.
-Ty chyba sama nie wierzysz w to co mówisz. Czy ty widziałaś jak on traktuje dziewczyny? On nawet do mojej mamy i do mnie nie ma szacunku... Tak się nie zachowuje normalny chłopak. Przecież ty jesteś wspaniałą dziewczyną. Zasługujesz na kogoś o wiele lepszego niż Amadeusz...
-Oj dobrze. Daj spokój. Ja wierzę w to, że on potrafi się zmienić. Nie jesteś zła, że nie powiedziałam ci o tym od razu? -Zapytała już nieco pewniejsza siebie.
-Za to, że nie powiedziałaś mi od razu że on ci się podoba nie jestem zła... chodź nie wiem jak to mogło się stać. Ale za to że nie powiedziałaś mi, że on też będzie na tym ognisku? Wiesz co tam się stanie, jak on mnie zobaczy? -Zapytałam ją z wielkim wyrzutem. Nie odpowiedziała mi, zresztą nawet nie musiała. Obie znałyśmy odpowiedź na moje pytanie...
Chwilę później byłyśmy na miejscu. Było już tutaj pełno ludzi, z czego bardzo się ucieszyłam, bo była mniejsza szansa na to, że spotkam tu mojego brata. Głośna muzyka wydobywała się z wielkich głośników na samym końcu polany lasku, a duża grupka osób tańczyła na jej samym środku. Reszta ludzi stała w dużych grupkach rozmawiając i popijając alkohol z dala od tych tańczących. Widać było, że każdy świetnie się bawi. W niektórych miejscach były porozstawiane stoły, skąd można było wziąć coś do picia lub jedzenia. Stałyśmy chwilę same ale zaraz podeszło do nas dwóch chłopaków, którzy mieli może po dziewiętnaście lat. Obaj byli bardzo dobrze zbudowani. Jeden z nich był nieco wyższy od drugiego. Ku mojemu zdziwieniu Weronika podbiegła do nich i rzuciła się temu wyższemu na szyję.
-Krystian! Jejku! Jak dawno cię nie widziałam! Co ty tutaj robisz? -Zapytała nieco zdziwionym ale szczęśliwym tonem.
-To ja się ciebie pytam co ty tutaj robisz. -Odpowiedział rozbawiony i puścił ją. -Nie jesteś czasami trochę za młoda na takie imprezy? -Zapytał z wielkim uśmiechem na ustach. Dopiero teraz kiedy przyjrzałam mu się z bliska, zorientowałam się, że to jest jej starszy kuzyn, który mieszkał gdzieś nad morzem. Kiedy byłyśmy małe, często do niej przyjeżdżał i wraz z Amadeuszem, całą czwórką spędzaliśmy ze sobą bardzo dużo czasu. Ostatni raz widziałam go jakieś trzy, może cztery lata temu i zmienił się nie do poznania.
-Aj tam. Nie przesadzaj. Ty zaczynałeś kiedy byłeś o wiele młodszy ode mnie. -Powiedziała złośliwe.
-No tak, ale ja jestem chłopakiem, a ty dziewczyną. Jednak jest jakaś różnica. -Odpowiedział i spojrzał w moją stronę. -Nadia?! -Popatrzył na mnie z wielkim niedowierzaniem wymalowanym na twarzy. -Nie wierzę. Jak ty wyrosłaś. A jak spoważniałaś. -Powiedział i podszedł do mnie całując mnie w policzek. Niby był to zwykły, przyjacielski gest, ale od razu się speszyłam, co musiał zauważyć bo nie zostawił tego bez komentarza. -No ale nadal jesteś tak samo wstydliwa. -Powiedział i puścił do mnie oczko, śmiejąc się przy tym.
-Hej Krystian, ja też bardzo się cieszę, że znowu cię widzę. -Odpowiedziałam uśmiechając się do niego. Co ty tutaj robisz?
-Przyjechałem do Poznania odwiedzić mojego kumpla. -Powiedział i wskazał na chłopaka który stał obok niego. -To jest Antek.
-Miło mi was poznać. -Powiedział i podał nam rękę. -Może pójdziecie z nami do naszych znajomych, co? -Zapytał i wskazał na grupkę ludzi, która nam się przyglądała.
-Jasne, chętnie ich poznamy. -Powiedziała entuzjastycznie Weronika.
-No to idziemy. -Krzyknął Krystian i objął moją przyjaciółkę ramieniem.
Kiedy podeszliśmy do grupki przyjaciół kuzyna Weroniki i Antka, z każdym się zapoznałyśmy i zaczęłyśmy z nimi rozmawiać. Okazało się, że są z tego samego liceum, do którego także ja miałam zagościć już jutro. Niektórzy z nich chodzili nawet do klasy z Amadeuszem. Kiedy Krystian zaczął mnie o niego wypytywać, wszyscy zorientowali się, że jestem jego siostrą. Myślałam że zareagują źle, na co oni wybuchnęli głośnym śmiechem, bo nie mogli w to uwierzyć.
-Przecież wy jesteście zupełnie różni. -Powiedziała jedna z dziewczyn, której imienia nie udało mi się zapamiętać.
Od tego całego hałasu strasznie rozbolała mnie głowa. Usiadłam na mały pień, który był koło nas i zauważyłam, że nie ma z nami Weroniki. Szukałam jej wszędzie wzrokiem, ale na marne. Zapewne wykorzystała okazję i poszła poszukać mojego brata...
-Coś się stało? -Zapytał mnie Antek siadając tuż przy mnie. Czułam się bardzo niezręcznie.
-Wszystko w porządku, ale strasznie rozbolała mnie głowa, a na dodatek nie wiem gdzie jest Weronika. -Odpowiedziałam prawie niesłyszalnym tonem.
-Powiedziała Krystianowi, że idzie poszukać jakiegoś chłopaka. Jeżeli chcesz, mogę załatwić ci jakieś lekarstwo. -Powiedział z troską.
-Nie, ale bardzo ci dziękuję. Zaraz pójdę po wodę, może mi przejdzie. Poszukam od razu Weroniki. -Odpowiedziałam i posłałam mu lekki uśmiech.
Wstając strasznie zakręciło mi się w głowie. Poszłam bardzo chwiejnym krokiem do stolika z napojami. Ktoś, kto mnie w tym momencie zobaczył musiał pomyśleć, że jestem bardzo piana. Sięgając po butelkę wody, ktoś bardzo czule dotknął mojej dłoni. Nie mógł być to Amadeusz...
-Nadia? A co ty tu robisz sama? -To był Przemek... Patrzył na mnie tym samym, okropnym wzrokiem co dziś po południu u mnie w domu. Był nieźle wstawiony. Od razu odruchowo rozejrzałam się w dookoła mnie czy nie ma nigdzie w pobliżu Amadeusza. Nie było go.
-Nie jestem sama. -Odpowiedziałam mu oschłym tonem.
-Uuu, nie powinnaś do mnie mówić takim tonem. -Powiedział i przejechał swoją dłonią wzdłuż mojej ręki. To było wstrętne.
-A niby jak mam do ciebie mówić? Lepiej stąd idź i trzymaj się z dala ode mnie idioto. -Powiedziałam i próbowałam wyrwać mu swoją rękę ale bezskutecznie.
-Nie wiedziałem, że jesteś taka ostra. Wyglądasz tak niewinnie... -Powiedział to w taki sposób, że przez całe ciało przeszedł mnie dreszcz. Przez to, że ciągle próbowałam mu się wyrwać, zwróciłam na nas uwagę kilku osób stojących tuż obok nas. Nagle podszedł do nas jakiś chłopak który był niezłej postury i wyższy ode mnie o jakieś dwadzieścia pięć centymetrów. Nie widziałam jego twarzy, bo miał ją skierowaną bardziej ku Przemkowi. 


                                                                               ***

 Impreza była by całkiem niezła. Dobra muzyka, alkohol, nawet sporo ładnych lasek się pojawiło, ale jedna rzecz mi przeszkadzała...  I to tak kurewsko, że nie mogłem w ogóle skupić się na zabawie. A co to takiego?  Nasz pieprzony Amadeusz... Ciągle tak darł jape z tymi swoimi przydupasami, że słyszałem go z drugiej strony polany lasku... Nagle obok mnie przeszła Roksana- dziewczyna z mojej klasy. Była laską, na którą leciał chyba każdy chłopak ze szkoły. Chodź w ogóle nie wiedziałem dlaczego. Była strasznie pusta i okropnie sztuczna. Moim zdaniem nadawała się tylko do jednej rzeczy. A z nią akurat nigdy nie było trudno, bo ciągle się do mnie kleiła. Podszedłem do moich kumpli, żeby się z nimi przywitać. Kiedy z nimi stałem i zacząłem rozmawiać, mój wzrok padł na motor Amadeusza. Dlaczego z  jego motoru zwisały jakieś kable? Wygląda to trochę tak, jakby ukradł własną maszynę. Żałosne. I co oni chcą to wystawić na wyścigu? Hahaha... Teraz byłem już pewny, że ten wyścig wygram ja. Chciałem pokazać to Olkowi, ale jakoś nigdzie go nie widziałem. Przy stole siedział tylko Czarek z jakąś laską, więc podszedłem do niego, żeby go zapytać gdzie jest mój brat.
-Cześć stary. Widziałeś gdzieś może Olka?
-Siemaneczko. A no widziałem.
-I?
-Jakieś pół godziny temu pojechał gdzieś z jakąś dziewczyną. -Powiedział uśmiechając się przy tym, chyba sam nie wierząc w to co mówi.
-No co ty. Naprawdę? -Zapytałem w chuj zaskoczony. Mój brat i jakaś dziewczyna? To było niemożliwe.
-Poważnie. Sam się zdziwiłem, ale widziałem jak wsiadali do auta i odjechali.
Nagle ktoś zaczął krzyczeć i cała moja uwaga przeniosła się na tą sytuację. Przemek kłócił się z jakąś laską. Nigdy wcześniej nie widziałem jej na żadnej imprezie. Nie specjalnie wygląda na osobę która w ogóle imprezuje. Ale muszę przyznać, że jest bardzo ładna. Włosy sięgają jej do połowy pleców i są lekko pofalowane. Już dawno nie widziałem takiej dziewczyny. Nawet ubiorem wyróżniała się od innych lasek które tutaj były. Jakim cudem ja jej wcześniej nie zobaczyłem? Dobra... chyba czas ogarnąć sytuację, bo dziewczynie przestaje się to podobać, a żadna osoba chyba nie ma zamiaru interweniować. Nawet Amadeusz gdzieś się ulotnił, bo nigdy nie przepuściłby okazji żeby znaleźć się w centrum jakiejś zadymy... zwłaszcza że brała w niej udział taka laska.
-Czarek ja idę zobaczyć co tam się dzieje. Jak spotkasz Olka to powiedz mu żeby do mnie zadzwonił.
-Jasne, nie ma sprawy. Na razie.
Odchodząc od niego coraz ciekawszy obserwowałem akcję między Przemkiem a nieznajomą dziewczyną.


                                                                                ***

-Nie słyszałeś jak mówiła, że masz ją zostawić w spokoju? -Powiedział bardzo spokojnie, ale zabrzmiało to groźniej, niż jakby to wykrzyczał. Jego głos był bardzo męski. -Będziesz szarpać dziewczynę? -Powiedział nieco głośniej i uderzył Przemka z całej siły w twarz. Odrzuciło go tak bardzo, że od razu mnie puścił i upadł na ziemie. Byłam przerażona... Na jego twarzy od razu pojawiła się krew. Próbował wstać jednak bezskutecznie... Nie dość że nie mógł utrzymać równowagi przez to, że był piany, to na dodatek ten chłopak powtórzył cios. Chciałam stamtąd jak najszybciej odejść ale mięśnie w nogach odmówiły mi posłuszeństwa. Nie wiedziałam co mam zrobić. Nie wiedziałam jak mam się zachować. Miałam wrażenie że teraz już każdy na nas patrzy. Nagle ten chłopak obrócił się twarzą do mnie. Miał czarne, dłuższe włosy, a jego grzywka unosiła się do góry. Jego oczy były duże i błękitne. Widać było jego kości policzkowe, które bardzo podkreślały rysy jego twarzy. Był bardzo przystojny. Nagle złapał mnie delikatnie za rękę i przybliżył się o krok.
-Wszystko w porządku? -Zapytał i patrzył na mnie bardzo przenikliwie. Nie zdążyłam mu odpowiedzieć bo Przemek zaczął krzyczeć.
-Zostaw ją idioto! Ty chyba nawet nie wiesz kto to jest! -Nic z tego nie rozumiałam. Bo kim ja niby jestem? Ale ten chłopak nawet nie zwrócił na niego uwagi tylko zapytał:
-Chcesz stąd iść?
-Tak. -Odpowiedziałam mu roztrzęsionym tonem.
-To chodź. -Powiedział nadal trzymając mnie za rękę i próbując przedostać się przez ludzi, którzy przyglądali się całej tej sytuacji.
-Zobaczymy co na to Amadeusz powie Nadia! -Zawołał za nami Przemek, ale byłam zbyt zdezorientowana żeby się tym przejąć...
Szliśmy jakąś alejką w głąb lasu. Żadne z nas się nie odzywało nawet słowem. Ta cisza była bardzo krępująca, ale na całe szczęście ten chłopak odezwał się po chwili.
-Przepraszam. Nie przedstawiłem się jeszcze. Jestem Fabian. -Powiedział i wyciągnął ku mnie swoją dłoń.
-Nadia... tak w ogóle to bardzo chciałam ci podziękować, że pomogłeś mi z Przemkiem. -Powiedziałam bardzo niepewnym tonem.
-W porządku, nie ma sprawy. Cała przyjemność po mojej stronie. -Odpowiedział z szyderczym uśmiechem wymalowanym na twarzy. -Każda okazja do przywalenia temu frajerowi jest dobra. No a dzisiaj była konkretna. A tobie nic nie jest? Wszystko w porządku? -Dodał.
-Tak, tak. Wszystko w porządku. Dziękuję jeszcze raz. -Powiedziałam, a on zauważył coś, co sprawiło że zrobił bardzo zniesmaczoną minę.
-To nie był pierwszy raz? -Zapytał, a w jego głosie było słychać złość.
-Ym, nie bardzo wiem o czym mówisz. -Odpowiedziałam zbita z tropu.
-Masz podbite oko... -Powiedział przez zaciśnięte zęby. Nie wiedziałam jak mam odbierać jego zachowanie.
-Aaa... nie... to nie Przemek mi to zrobił. -Wyjąkałam, odruchowo zakrywając policzek.
-Więc kto? Nie wyglądasz na osobę która specjalnie wdaje się w konflikty z innymi.
-Mój brat. -Powiedziałam, spuszczając głowę w dół. Było mi bardzo głupio. Co on sobie musiał teraz o mnie pomyśleć? Co musiał pomyśleć o mojej rodzinie?
-BRAT?! -Krzyknął, najwyraźniej nie wierząc w to co właśnie usłyszał.
-No tak...
-To musi być niezłym chujem... nie dość, że masz chorego brata, to jeszcze chłopaka frajera. Nie wiem jak taka dziewczyna jak ty może się z nim umawiać. -Powiedział a ja nie mogłam ukryć swojego zdziwienia.
-Przemek to nie jest mój chłopak... to przyjaciel mojego brata. -Odpowiedziałam a przez jego twarz przeszedł bardzo dziwny grymas.
-Co? Chcesz powiedzieć, że Amadeusz jest twoim bratem? -Zapytał. Powiedział to takim tonem jakby brzydziło go słowo: "Amadeusz". 
-Tak, to mój brat. Znasz go? -Nie musiał odpowiadać. Jego mina była odpowiedzią.
-Tak znam go. Aż za dobrze... Ale nie mamy dobrego kontaktu, a nie chciałbym przy tobie źle się wyrażać o tym skurwielu więc może skończmy ten temat. -Powiedział kipiąc ze złości, ale chyba chciał to przede mną ukryć.
-W porządku. -Odpowiedziałam. Nie zdziwiło mnie to, że ktoś nie lubi mojego brata. Ale jego reakcja na Amadeusza była dość dziwna. -Dokąd idziemy? -Zapytałam niepewnie.
-Na samym końcu lasku jest takie małe jeziorko. Nikt prawie o nim nie wie, więc pewnie nikogo tam nie będzie. Będziemy mogli tam usiąść. -Powiedział, a jego głos był już nieco spokojniejszy.
Chwilę później byliśmy już na miejscu. Tak jak powiedział nikogo tu nie było. Ja sama też nigdy nie byłam w tym miejscu ani nawet nie wiedziałam o jego istnieniu. Było tutaj pięknie. Całe jezioro otoczone było wysokimi drzewami. W wodzie odbijały się promyki zachodzącego słońca, przez co jezioro miało lekko pomarańczowy odcień. Tuż przed nami było coś w rodzaju małego, drewnianego pomostu. Fabian wskazał na niego ręką po czym usiadł, więc zrobiłam to samo siadając na jego drugim końcu.
-Boisz się że cię ugryzę? -Powiedział rozbawiony, przejeżdżając sobie przy tym palcami po włosach.
-Nie. -Powiedziałam nieco speszonym głosem i spuściłam wzrok w dół.
-Zawsze jesteś taka płochliwa? -Zapytał z dziarskim uśmieszkiem na twarzy.
-Ja nie jestem płochliwa. -Powiedziałam starając się żeby ton mojego głosu był trochę bardziej stanowczy. W duchu dziękowałam Bogu, że nigdy się nie czerwienię  bo pewnie teraz moja twarz zmieniłaby barwę na purpurową.
Chwilę później znowu zapadła między nami ta krępująca cisza. Kątem oka zauważyłam, że Fabian przeszywa mnie wzrokiem. Starając się nie zwracać na niego uwagi zaczęłam przyglądać się temu pięknemu miejscu, ale to mi nic nie dawało.
-Dlaczego tak mi się przyglądasz? -Powiedziałam niepewnie podnosząc na niego wzrok.
-A co, peszy cię to? -Zapytał znowu cwaniacko się uśmiechając. Nie odpowiedziałam, tylko spiorunowałam go spojrzeniem.
-Po prostu zastanawiałem się... jak taka dziewczyna jak ty, może być siostrą kogoś takiego jak... Amadeusz. -Chyba wiele go kosztowało, by nie nazwać go inaczej.
-Co masz na myśli mówiąc: "taka dziewczyna"? -Zapytałam go niepewnie, spuszczając wzrok.
-Taka... w sumie sam nie wiem. -Powiedział, posyłając mi dziwne spojrzenie. Nie wiedziałam jak mam je odebrać. Chciałam jak najszybciej zmienić temat z mojego na jakikolwiek inny.
-Skąd znasz to miejsce?
-Kiedyś przez przypadek je znalazłem.
-Często tutaj przychodzisz?
-Yhym. -Powiedział i posłał mi lekki uśmiech, a w moim żołądku chyba coś się poruszyło. Dlaczego tak bardzo peszyła mnie jego obecność i dlaczego tak reagowałam na jego zwykłe gesty... Nagle z rozmyśleń wyrwał mnie dźwięk przychodzącego sms'a. To wiadomość od Amadeusza... "Masz być za chwilę w domu bo nie ręczę za siebie." Przeczytałam sms'a i schowałam telefon do torebki. Zrobiło mi się przykro, ale zarazem oblała mnie fala złości. Co on sobie myślał?!
-Coś nie tak? -Zapytał Fabian przyglądając mi się uważnie.
-Tak.. to znaczy nie, ale chyba powinnam już wracać do domu. -Powiedziałam, czując że zaczyna mi się łamać głos.
-Dlaczego? Czy to... Amadeusz przysłał ci tego sms'a? -Zapytał trochę poirytowany.
-Tak... Muszę już wracać naprawdę. Ym... dziękuję ci jeszcze raz za wszystko.
-To poczekaj, odprowadzę cię . -Powiedział wstając z miejsca.
-Nie! -Krzyknęłam. -To chyba nie jest zbyt dobry pomysł... ja... lepiej będzie jak wrócę sama.
-Jesteś pewna? -Zapytał wciąż uważnie mi się przyglądając.
-Tak, jestem pewna. Dziękuję jeszcze raz. -Powiedziałam wysyłając mu nikły uśmiech i obróciłam się idąc w stronę domu...
















sobota, 7 czerwca 2014

Prolog

        To był tylko zakład. A może aż zakład? Od tego momentu wszystko się zmieniło. Z trójki pozostała ich już tylko dwójka, a z żalu, smutku, śmierci, cierpienia pozostała tylko nienawiść. Alkohol. Rywalizacja. Poślizg. Zła nawierzchnia. Brak panowania nad kierownicą... i wszystko się kończy. Jeden wypadek zakończył ich przyjaźń. Teraz pozostała tylko chęć zemsty...