poniedziałek, 11 sierpnia 2014

Rozdział 2

Wracając do domu próbowałam pozbierać swoje myśli, jednak bezskutecznie... Nie mogłam zrozumieć dlaczego Fabian tak bardzo nienawidził Amadeusza... Dobrze wiedziałam jaki on potrafił być wobec innych, ale to w jaki sposób ten chłopak się o nim wypowiadał było dość dziwne. Z drugiej strony zachowanie mojego brata też coraz bardziej mnie szokowało. Nigdy wcześniej się mną nie interesował. Nie pytał dokąd idę i z kim. Więc nie mogłam zrozumieć dlaczego kazał mi wracać do domu. I to jeszcze w tak bezczelny sposób... Otwierając drzwi usłyszałam krzyk Amadeusza dobiegający z salonu.
-Jak mogłaś ją tam w ogóle puścić do kurwy nędzy?!
-Przecież nic złego się nie stało. Raz dla odmiany wyszła do ludzi żeby się trochę zabawić. To chyba dobrze, prawda? -Zapytała pani Krysia bardzo opanowanym tonem.
-Źle kurwa! -Wykrzyczał mój brat, zrzucając coś szklanego na podłogę.
-Amadeusz, uspokój się! -Krzyknęłam wchodząc do salonu.
-Zostaw mnie z siostrą samych starucho. -Powiedział mój brat do pani Krysi, patrząc na nią gniewnym spojrzeniem.
-Nigdzie nie mam zamiaru wychodzić. -Odpowiedziała spokojnie, zbierając stłuczone szkło.
-Powiedziałem że masz nas zostawić SAMYCH! -Wrzasnął Amadeusz, trzęsąc się cały ze złości. Pani Krysia wstała i posłała mi pytające spojrzenie.
-W porządku, niech nas pani zostawi. -Powiedziałam uśmiechając się do niej.
-Nie słyszałaś co powiedziała?! Wyjdź stąd!
-Czy ty jesteś niepoważny?! Jakim prawem zwracasz się w ten sposób do pani Krysi?!
-To chyba ty jesteś jakaś niepoważna! -Krzyknął, podchodząc do mnie bliżej i łapiąc mnie za ramię. -Gdzie ty się szlajasz o tej porze kurwa?!
-Amadeusz uspokój się! O co ci chodzi w ogóle? Byłam z Weroniką na zwykłym ognisku... nic tam złego nie robiłam. -Odpowiedziałam, czując że do oczu napływają mi łzy. -Puść moją rękę, to boli!
-Z Weroniką? A czasami nie z tym skurwielem Fabiankiem?! -Powiedział, a ja dopiero teraz dostrzegłam jaka złość panowała w jego oczach.
-A skąd ty wiesz, że byłam z... Przemek ci powiedział, tak? Wyobraź sobie że gdyby nie twój kumpel to nigdzie nie musiałabym z Fabianem iść. -Odpowiedziałam, na co on tylko wzmocnił uścisk na moim ramieniu. -Proszę cię... puść mnie, to boli Amadeusz! -Krzyknęłam czując że po policzkach spływają mi łzy.
-Powiem ci to pierwszy i ostatni raz. Nigdy więcej nie masz prawa chociażby spojrzeć na tego chuja, zrozumiałaś?! A niech się tylko dowiem, że z nim rozmawiałaś to tego pożałujesz i ten skurwiel tak samo. Ostrzegam cię! -Powiedział przez zaciśnięte zęby i odepchnął mnie tak mocno, że upadłam na podłogę.
Dlaczego on mnie tak traktował? Dlaczego zabronił mi rozmawiać z Fabianem? Przecież to chyba dobrze, że mi pomógł stając w mojej obronie. Ale teraz przynajmniej wiedziałam, że nienawiść Fabiana do Amadeusza jest odwzajemniona. Tylko nie mogłam zrozumieć dlaczego... Przez co oni tak bardzo mogli się nie lubić?



                                                                                ***


-Fabian?!
-A co, nie widać? -Powiedziałem wchodząc do mieszkania mojego kumpla.
-Co ty tutaj robisz? -Zapytał Wojtek przecierając oczy.
-No stoję, ślepy jesteś? -Odpowiedziałem rozdrażnionym tonem.
-Spokojnie... Coś się stało?
-Nie... Chciałem ci po prostu o czymś powiedzieć... -Odparłem, siadając na fotel.
-Stary... jest środek nocy, nie mogłeś poczekać do rana?
-Najwyraźniej nie mogłem. -Powiedziałem tracąc cierpliwość.
-To co chodzi? -Zapytał mój kumpel nieco zdezorientowany.
-Byłem dzisiaj na tym ognisku. -Zacząłem mówić ale mi przerwał.
-No chyba nie przyszedłeś tutaj po to, żeby opowiadać mi jak było na ognisku...
-Przestaniesz mi przerywać do chuja?! -Zapytałem poirytowany.
-Dobra, mów. -Odparł, kładąc się na sofie.
-No i poznałem tam taką dziewczynę...
-Fabian Kościuszkowski poznał jakąś laskę, a to nowość. -Powiedział mój kumpel drwiącym tonem.
-Ale to nie była taka zwykła laska stary...
-No tylko mi nie mów że się zakochałeś, bo nie uwierzę.
-Pojebało cię? Nie zakochałem się... Po prostu pomogłem jej a później...
-Jak jej pomogłeś?
-No... szukałem Olka, bo chciałem mu coś pokazać. Nagle usłyszałem jak jakaś dziewczyna krzyczy. Zobaczyłem, że Przemek ją szarpał a ona nie miała tyle siły żeby mu się wyrwać, więc podszedłem i mu wyjebałem. Później ją stamtąd zabrałem i zaczęliśmy rozmawiać...
-No to naprawdę musiała być niezła, skoro z nią rozmawiałeś. -Powiedział rozbawionym tonem.
-Co masz na myśli? -Zapytałem zaskoczony.
-No wiesz... Zazwyczaj kiedy poznajesz jakąś laske to nie kończy się to rozmową. -Odparł, śmiejąc się.
-Nie... ona taka nie była. Już dawno nie poznałem takiej dziewczyny. Nie była taka płytka jak te wszystkie laski z naszej szkoły. Była taka... normalna. Skromna i na dodatek piękna.
-Ale?
-Ale okazało się że jest siostrą Amadeusza... -Powiedziałem zaciskając przy tym pięści.
-T-tego Amadeusza? -Zapytał Wojtek, a ten durnowaty uśmieszek zniknął z jego twarzy.
-Tak. TEGO... Ja w ogóle nie rozumiem, jak oni mogą być ze sobą w jakikolwiek sposób spokrewnieni...
-O stary... I co teraz zamierzasz zrobić?
-Nie wiem... Kurde żebyś ty ją zobaczył... albo z nią porozmawiał. No po prostu laska idealna. Ale z drugiej strony to jest jego siostra... Tyle czasu czekałem by móc się na nim jakoś zemścić...
-Czekaj bo ja się już chyba pogubiłem. A co ma jedno do drugiego? -Zapytał Wojtek całkowicie zbity z tropu.
-Pomyślałem, że może... no że mógłbym odegrać się na Amadeuszu poprzez Nadię. -Powiedziałem, sam nie do końca wierząc w to co mówię.
-No chyba cię pojebało... Przecież ONA ci nic nie zrobiła. Sam przed chwilą powiedziałeś, że jest całkiem inna niż jej brat. Że ci się spodobała. Więc co ci teraz odjebało do cholery?!
-Ale to nie ma znaczenia czy mi się spodobała, czy nie... Ona jest jego siostrą. Sam pomyśl... kiedy nadarzy się jeszcze taka okazja? Nigdy.
-Dobra... chyba jesteś jakiś śpiący bo zaczynasz gadać jakieś bzdury. Idź się połóż i pogadamy jutro w szkole. Na razie.
-Dobra, cześć. -Powiedziałem do mojego kumpla i ruszyłem z głową pełną myśli.



                                                                                ***


-Nadio... Nadio, pora wstawać. -Usłyszałam ciepły głos pani Krysi. Niechętnie podniosłam się do pozycji siedzącej na łóżku i przetarłam zaspane oczy.
-Dzień dobry pani Krysiu. -Przywitałam się z kobietą.
-W szafie masz sukienkę którą ci wczoraj kupiłam. Byłoby mi bardzo miło gdybyś ją dziś na siebie włożyła. -Powiedziała, siadając na skraj mojego łóżka i popatrzyła na mnie z troską. -Czy ty całą noc płakałaś? -Zapytała łapiąc mnie za rękę.
-Nie... nie. -Odparłam, spuszczając głowę na dół. Już sobie wyobrażałam jakie musiałam mieć podpuchnięte oczy od płaczu. Całą noc nie mogłam uspokoić się po kłótni z Amadeuszem. Ciągle myślałam o tym co mi powiedział... Dopiero około piątej udało mi się usnąć.
-Nadio, posłuchaj mnie... nie możesz brać tak wszystkiego do siebie co tylko powie ci twój brat.
-Ale jakoś tak nie umiem. -Odpowiedziałam, odrzucając na bok kołdrę i wstałam z łóżka.
-Mam zawieźć cię dzisiaj do szkoły? -Zapytała pani Krysia zmartwionym  tonem.
-Nie, nie trzeba. Dziękuję. Umówiłam się już z Weroniką. Ma tutaj być za godzinę, więc zacznę się szykować.
-Dobrze kochana. To ja pójdę ci przyszykować śniadanie. I zaparzę ci pysznej kawy, od razu poczujesz się lepiej. -Powiedziała, uśmiechając się do mnie i wyszła z pokoju.
Podeszłam do szafy i wyjęłam z niej wieszak ze strojem, który dostałam od pani Krysi i ruszyłam do łazienki. Wzięłam szybki prysznic, umyłam włosy i posmarowałam się balsamem do ciała. Założyłam na siebie sukienkę, która była po prostu śliczna. Zrobiłam delikatny makijaż i zaczęłam rozczesywać swoje długie włosy. Następnie je wysuszyłam i pozwoliłam im opaść swobodnie na plecy. Poperfumowałam się i wróciłam do pokoju. Założyłam czarne, zwykłe baleriny, wzięłam torebkę i zeszłam na dół na śniadanie. Wchodząc do kuchni zobaczyłam w niej mojego brata. Nie miałam najmniejszej chęci na jakąkolwiek rozmowę z nim.
-Nadia, nareszcie. Siadaj, naleśniki stygną. -Powiedziała pani Krysia wskazując ręką na talerz.
-Ym, bardzo panią przepraszam ale jakoś nie mam ochoty nic jeść. Napiję się tylko trochę kawy i wychodzę.
-Gdzieś ci się spieszy siostrzyczko? Albo może do kogoś, co? -Zapytał Amadeusz patrząc na mnie przenikliwym wzrokiem.
-Nigdzie mi się nie spieszy. Po prostu denerwuję się nową szkołą, to chyba normalne. -Odpowiedziałam nawet na niego nie patrząc.
-Nie masz się czym martwić Nadio. Pójdzie ci świetnie, zobaczysz. -Odezwała się pani Krysia podchodząc do mnie bliżej.
-Dziękuję za wiarę. I za sukienkę. Jest piękna. -Powiedziałam, przytulając się do niej. Nagle usłyszałam dzwonek do drzwi. -To pewnie Weronika, więc ja już pójdę. -Powiedziałam i ruszyłam w ich stronę.
-Hej Nadia. -Powiedziała, całując mnie w policzek.
-Hej. Co tam? -Zapytałam.
-To lepiej ty mi powiedz co tam!  -Odpowiedziała prawie krzycząc. -Jak wczoraj było?
-Ym, ja chyba nie wiem o czym ty mówisz. -Powiedziałam całkowicie zdezorientowana.
-Byłaś gdzieś z Fabianem Kościuszkowskim! Dziewczyno, jak to nie wiesz o czym ja mówię?
-A skąd ty o tym wiesz? -Zapytałam całkowicie zaskoczona.
-Byłam się przejść z twoim bratem, kiedy zadzwonił do niego Przemek i mu o tym powiedział. -Odpowiedziała bezbarwnym tonem. -No ale powiedz mi w końcu jak było!
-No... fajnie. -Powiedziałam nieco speszona.
-Fajnie? I tylko tyle? -Zapytała nie dowierzając. -Czy ty naprawdę nie wiesz z kim wczoraj byłaś?
-No wiem... byłam z Fabianem. Ty go znasz? -Zapytałam, starając się żeby ton mojego głosu nie zdradzał żadnych emocji.
-Nadia, a kto go nie zna?
-Y, no nie wiem. Ja go nie znałam. -Powiedziałam, na co ona wytrzeszczyła oczy.
-Ten chłopak jest tak samo popularny w naszym mieście jak twój brat. Leci na niego masa lasek i w ogóle. Jeździ na motorze, bierze udział w tych wyścigach co Amadeusz. Naprawdę nigdy wcześniej nic o nim nie słyszałaś?
-Naprawdę. -Odparłam nieco zdziwiona tym co właśnie powiedziała mi moja przyjaciółka.
-A jak to się w ogóle stało, że zaczęliście rozmawiać? -Zapytała z zaciekawieniem.
-No... wczoraj, kiedy zniknęłaś, rozmawiałam przez chwilę z tym Antkiem... no wiesz, przyjacielem twojego kuzyna. Później poszłam się czegoś napić i tam zaczepił mnie Przemek. Złapał mnie za rękę i nie chciał puścić. Zaczęłam mu się wyrywać ale to mi nic nie dało. No i nagle pojawił się Fabian. Uderzył Sawickiego, a ten od razu się wywrócił. To było okropne...
-I?-Zapytała uśmiechając się głupio.
-No i nic... Fabian zapytał czy chcę stamtąd iść, więc odpowiedziałam że tak. Przez jakieś dwie godziny siedzieliśmy i rozmawialiśmy o różnych rzeczach. A później Amadeusz napisał mi sms'a, że muszę wracać, więc wróciłam. -Powiedziałam... Na samo wspomnienie o moim bracie robiło mi się okropnie przykro.
-No tak... Bo Amadeusz chyba nie przepada za tym całym Fabianem. -Powiedziała Weronika patrząc na mnie niepewnie. -Wczoraj po tym telefonie od Przemka wpadł w jakąś furię.
-Oni obydwaj za sobą nie przepadają. I nie mam pojęcia dlaczego. Wczoraj jak wróciłam do domu mój brat zrobił mi okropną awanturę. Powiedział że nie mam prawa zadawać się z Fabianem, bo jak się dowie że ze sobą rozmawiamy to oboje tego pożałujemy. Jeszcze nigdy nie widziałam go tak rozwścieczonego jak wczoraj...
-No ale chyba się go nie posłuchasz, nie?
-Ale z czym? -Zapytałam i zwolniłam krok, bo byłyśmy już prawie pod szkołą.
-No... chyba nie zamierzasz przestać teraz z nim rozmawiać, prawda?
-Zamierzam... Naprawdę, mam dość tych ciągłych kłótni ze strony Amadeusza. Poza tym, Fabian pewnie nawet nie pamięta że rozmawiał z kimś takim jak ja. -Powiedziałam wbrew samej sobie. Wcale nie chciałam żeby tak było...
-To chyba będziesz musiała złamać swoje postanowienie. -Odparła z wielkim uśmiechem na ustach.
-Dlaczego? -Zapytałam zdziwiona.
-Bo Fabian właśnie idzie w naszą stronę...



                                                                                ***


Tej nocy w ogóle nie mogłem spać. Ciągle myślałem o rozmowie z Wojtkiem... Nie mogłem sobie nic poukładać... Z jednej strony niczego nigdy tak nie pragnąłem jak teraz poznania Nadii. Ta dziewczyna miała w sobie coś takiego, że chyba każdy zdrowy na umyśle chłopak zwróciłby na nią uwagę. Ale już nawet nie chodziło mi o jej wygląd. Może jej nie znałem, ale po rozmowie z nią wiedziałem, że zupełnie różniła się od innych dziewczyn. Była miła, skromna... a to naprawdę rzadkość. Wystarczyło że zrobiłem jakiś mały gest w jej stronę a ona tak zajebiście się peszyła... I miała w sobie coś tak tajemniczego... Ale z drugiej strony na niczym mi tak nie zależało jak na zemszczeniu się na Amadeuszu... Tyle czasu na to czekałem... No i Nadia świetnie by się do tego nadawała... Nic by go nie mogło tak dotknąć, jak cierpienie własnej siostry... Tylko nie byłem pewny czy umiałbym ją skrzywdzić... Promienie ciepłego słońca powoli wpadały przez otwarte okno do mojego pokoju. Z tęgą miną wstałem z łóżka i udałem się do łazienki. Starałem nie rozglądać się po moim pokoju... To mogłoby jeszcze bardziej zepsuć mi humor. Nawet nie pamiętam kiedy ostatni raz tutaj sprzątałem. Umyłem zęby, jednak patrząc w swoje odbicie miałem przed oczami papierosa. Prostokątne pudełeczko zaczęło mnie wzywać.  Wróciłem więc do tego syfu  i wyjąłem fajki z kieszeni moich spodni. Uśmiechnąłem się wkładając papierosa do ust. Zaciągnąłem się czując jak nikotyna rozchodzi się po moim ciele... Dokładnie tego mi brakowało. Teraz spokojnie mogłem pójść wziąć prysznic i wyszykować się. Kiedy się ubrałem zszedłem na dół na śniadanie. Jednak otwierając lodówkę cały apetyt mi minął. Usiadłem więc na krześle i czekałem na mojego kumpla. Nagle zobaczyłem mojego brata schodzącego z góry.
-Siema młody. Co tam? -Zapytał ledwo żywy.
-O. Widzę, że impreza się wczoraj udała co? -Odparłem rozbawiony jego wyglądem.
-Udała. -Odpowiedział śmiejąc się przy tym. -Chcesz kawy?
-Nie, dzięki. Zaraz wychodzę.
-No tak, dzisiaj szkoła. Cieszysz się co? -Zakpił.
-Ta, w chuj. Dobra idę po motor, bo Wojtek pewnie zaraz będzie. Jak wrócę to opowiesz mi jak było z tą laską z którą się wczoraj urwałeś. -Powiedziałem wysyłając mu znaczące spojrzenie i wyszedłem z domu. Ku mojemu zdziwieniu kumpel już na mnie czekał...
-A gdzie masz motor? -Zapytałem zdziwiony.
-W domu. Pomyślałem, że lepiej będzie jak się przejdziemy. -Powiedział bezbarwnym tonem.
-Dlaczego? -Zapytałem, chodź dobrze wiedziałem o co mu chodziło.
-Nie udawaj że nie wiesz. Chyba musimy pogadać nie?
-Ale tu nie ma o czym gadać Wojtek.
-Jak to nie ma o czym gadać stary?! Chcesz zranić jakąś dziewczynę, tylko dlatego, że jest siostrą tego idioty.
-I tak mnie nie zrozumiesz...
-No nie zrozumiem cię. Przecież sam mi powiedziałeś że ona ci się podoba, więc co ty odpierdalasz Fabian? Ta nienawiść cię zaślepia, nie widzisz tego?!
-Nie, bo jestem zaślepiony... Daj spokój, naprawdę... -Powiedziałem ciesząc się, że jesteśmy coraz bliżej szkoły. Dobrze wiedziałem, że Wojtek tak łatwo mi tego nie odpuści.
-To ty daj spokój... nie uważasz że samo to, że zacząłbyś się z nią spotykać mogłoby nieźle wkurzyć Amadeusza? Nie musisz jej ranić, żeby się na nim odegrać.
-Proszę cię... skończmy ten temat dobra? -Powiedziałem zrezygnowanym tonem.
-Jak chcesz... ale przemyśl sobie to jeszcze.
Resztę drogi przeszliśmy w kompletnej ciszy. Wojtek nie zaczął więcej tego tematu za co byłem mu ogromnie wdzięczny. Już wystarczająco sam dużo o tym wszystkim myślałem, a on swoim gadaniem wcale mi nie pomagał. Tak jak sam powiedział i tak mnie nie zrozumie... Kiedy znaleźliśmy się pod szkołą było już tutaj pełno ludzi. Podeszliśmy do naszych kumpli żeby się z nimi przywitać i wtedy ją zobaczyłem... Stała i rozmawiała z jakąś blondynką. Wyglądała jeszcze lepiej niż wczoraj. Miała na sobie czarną sukienkę, która świetnie podkreślała jej figurę. Jej długie włosy znowu były rozpuszczone. Nie wiem dlaczego ale poczułem ogromną ochotę by móc ich dotknąć.. Musiałem się ogarnąć. Nie mogłem o niej myśleć w ten sposób... Ona jest mi potrzebna tylko do odegrania się na tym debilu.
-Tam stoi Nadia. Podejdziesz ze mną do niej? -Zapytałem Wojtka na co pokiwał twierdząco głową. No to przedstawienie czas zacząć...



                                                                                ***


-Hej Nadia. -Powiedział łagodnym głosem Fabian, podchodząc do mnie i do Weroniki.
-O, hej. -Odpowiedziałam zaskoczona.
-Będziesz chodzić tutaj do szkoły? -Zapytał uśmiechając się przy tym.
-Ym, tak. -Odpowiedziałam niepewnie.
-No to świetnie, będziemy mogli się częściej widywać. -Powiedział i posłał mi ten sam czarujący uśmiech, co wczoraj wieczorem na pomoście. Pomimo tego że mój żołądek był pusty, poczułam jakby wszystko mi się w nim przewróciło do góry nogami.
-Yhym... może byś mnie przedstawiła? -Zapytała Weronika. Całkiem zapomniałam o tym że była ze mną.
-Jasne. Weronika, to jest Fabian. -Odparłam, a on podał jej swoją rękę. -A to jest...
-Jestem Wojtek. -Powiedział chłopak który podszedł do nas z Fabianem. -Miło mi was poznać. -Dodał uśmiechając się. Miałam wrażenie że ten uśmiech był bardziej wymuszony niż spontaniczny.
-Skoro się już poznaliśmy, to może wyskoczymy gdzieś razem po rozpoczęciu, co? -Zapytał entuzjastycznie Fabian, nie spuszczając ze mnie wzroku.
-Pewnie, to świetny pomysł. -Odpowiedziała Weronika.
-Ym tak, to świetny pomysł, ale może innym razem, co? -Powiedziałam, czując że zaczyna ogarniać mnie panika. Miałam ochotę zamordować moją przyjaciółkę.
-Jasne, nie ma sprawy. -Odparł Wojtek, najwyraźniej nie zadowolony z tego pomysłu tak samo jak ja.
Popatrzyłam na Fabiana i poczułam dziwny paraliż przeszywający moje ciało. Przybliżył się do mnie o krok i powoli schylił się ku mnie. Musnął delikatnie moją dłoń i szepnął mi do ucha:
-Wiem że chodzi o Amadeusza. Dzisiaj wieczorem będę czekać na ciebie na pomoście. Mam nadzieję że przyjdziesz. -Powiedział i spojrzał na mnie swoimi dużymi, niebieskimi oczami. Poczułam kolejne ukłucie w żołądku i spuściłam wzrok czując że pieką mnie policzki. Przecież ja się nigdy nie rumieniłam... -To my już pójdziemy. Miło było cię poznać. -Zwrócił się do Weroniki i wraz z Wojtkiem odeszli.
-Co to było?! Co on ci powiedział? -Zapytała podekscytowana.
-Że dzisiaj wieczorem będzie na mnie czekać tam gdzie wczoraj rozmawialiśmy i że ma nadzieję że przyjdę. -Powiedziałam nadal czując purpurę na policzkach.
-No nie żartuj! Ale super!
-Weronika, ciszej. Ludzie się na nas patrzą.
-No to nich się patrzą. Pójdziesz prawda?
-N-nie wiem...
-Nie żartuj sobie. Oczywiście że pójdziesz. -Powiedziała z ogromnym uśmiechem na ustach. Wolałam nie zaprzeczać, bo i tak pewnie postawiła by na swoim. Poczułam na sobie czyjeś spojrzenie, więc odwróciłam głowę. Jakaś dziewczyna o blond włosach przyglądała mi się badawczo. Nigdy wcześniej jej nie widziałam, więc nie rozumiałam o co mogło jej chodzić.
-Zaraz po rozpoczęciu pójdziemy do ciebie. Obejrzymy jakiś film, a później pomogę ci się wyszykować i w ogóle. -Odparła Weronika.
-Jasne... -Odpowiedziałam zrezygnowanym tonem. Nawet nie chciałam myśleć co by się stało, gdyby mój brat się o tym dowiedział.



                                                                                 ***


Idąc w stronę mojego kochanego jeziorka, głowa pękała mi od myśli. Dobrze dzisiaj widziałem, że ten idiota musiał zabronić jej ze mną rozmawiać. Jak tylko usłyszała że mielibyśmy gdzieś razem wyjść, zrobiła okropnie wystraszoną minę. Dlatego nie wiedziałem czy dzisiaj tam przyjdzie. A wbrew temu co zamierzałem zrobić, zależało mi na tym żeby tam była. Żebym mógł z nią znowu porozmawiać... Kiedy wyszedłem z lasku i stanąłem w pewnej odległości od pomostu dostrzegłem długowłosą dziewczynę wrzucającą kamyki do jeziora. Ona już tam na mnie czekała...